Serwus, z tej strony Malinowy Nos! Witamy w wyjątkowym odcinku, w którym robimy… malinowe wino!
Tyle już wrzuciliśmy przepisów na wina i nalewki, a w żadnym z nich nie pojawiły się maliny, a przecież nazwa Malinowy Nos zobowiązuje. Tak że dziś w końcu bierzemy się za wino malinowe!
Mamy około 3 kg owoców świeżo kupionych na targu. Zwykle robimy wino w większej ilości – jak jest dobre to szybko się rozchodzi. Niestety malina nas ogranicza, bo cena owoców jest dość wysoka. Zrobimy sobie więc około 5-6 litrów wina. Ile będzie, tyle będzie, ale na pewno okaże się bardzo smaczne!
Zobacz również nasze inne przepisy na smaczne wina:
-
Wino Winogronowe Czerwone cz.1
-
Najlepsze wino owocowe – porzeczkowo-agrestowe, porzeczkowe, agrestowe. Część 1.
Jak zrobić wino malinowe?
Do zrobienia około 5 litrów wina potrzebujemy 3 kg malin. Przyda się też balon – na początek wzięliśmy taki z dużym otworem, dzięki czemu będzie można łatwiej wrzucić owoce. Za jakiś czas przelejemy sobie zawartość do innego naczynia, np. do damy pięciolitrowej.
Potrzebujemy też maksymalnie 2 kg cukru. Na początek dodamy 1 kg, a później ewentualnie 0,5 kg i może jeszcze 0,5 kg na koniec – na pewno nie więcej. Oczywiście potrzebne są też drożdże z pożywką.
Od czego zaczynamy produkcję wina? Maliny są ładne i czyściutkie, więc nie będziemy ich już myli. Usuniemy jedynie szypułki i inne niepotrzebne dodatki. Następnie maliny lądują w przygotowanym naczyniu.
Przesypujemy maliny do balonu. Gdy są już w balonie, rozpuszczamy kilogram cukru w trzech litrach wody, a następnie dolewamy taki syrop do balonu. Owoce malin są bardzo miękkie, więc nie trzeba ich w żaden sposób mielić czy rozdrabniać. Chwile postoją, pofermentują i będą całkowicie miękkie. Swobodnie można je wrzucać w całości.
Do naczynia trzeba jeszcze dodać pożywkę z drożdżami. Tym razem sięgnęliśmy po drożdże pasywne Malaga. 1-2 dni temu nastawiliśmy matkę z pożywką, więc drożdże są już gotowe i można dorzucić je do nastawu. Całość mieszamy.
Na koniec zamykamy balon korkiem z rurką i odstawiamy do fermentacji.
W ten prosty sposób nasze malinowe winko jest już nastawione. Niebawem pojawi się druga część poradnika – o dosładzaniu, odrzucaniu owoców itd. Jeżeli owoce unoszą się nad płynem, warto wstrząsnąć czy zamieszać nastawem. Owoce powinny być zanurzone. Jeśli nie będą, może pojawić się pleść i wino się popsuje. Warto więc codziennie spojrzeć na nastaw i w razie potrzeby zamieszać.
Dwa dni po nastawieniu wina malinowego…
Na filmiku widzicie, jak nasze winko wygląda po kilku dniach od nastawienia. Owoce unoszą się do góry. Warto przemieszać winko, aby owoce zanurzyły się w nastawie. No i czekamy dalej!
Na początku, po zadaniu drożdży fermentacja przez dwa dni nie ruszała. Już baliśmy się, że coś jest nie tak, jednak w końcu pojawiły się pierwsze oznaki fermentacji. Owoce zaczęły się unosić do góry i w rurce pojawiło się bulgotanie. To dobrze, bo już byliśmy gotowi dodawać kolejne drożdże. Jeśli fermentacja nie rusza przez kilka dni, warto reagować.
Nasze winko się robi – wszystko jest już na dobrej drodze! Fermentacja ruszyła i jest ok.
Po dziesięciu dniach od nastawienia wina
Po około dziecięciu dniach od nastawienia winka owoce cały czas unoszą się do góry. Mieszamy nastaw. Czas również dodać kolejną porcję cukru. Rozpuściliśmy w połowie litra wody pół kilograma cukru i dolewany taki syrop do balonu. Mieszamy i za około tydzień (może półtora tygodnia) będziemy odrzucać drożdże. Niech tylko zjedzą one cukier i będziemy robić filtrację. Wyrzucimy też unoszące się resztki owoców. Następnie będziemy fermentować samo wino już w mniejszym balonie.
Winko pachnie bardzo ładnie – na pewno wyjdzie przepyszne!
Po dwóch tygodniach od nastawienia wina
Malina jest miękka, więc dwa tygodnie w zupełności wystarczą. Owoce cały czas unoszą się do góry. Od razu po zamieszaniu wędrują znów do góry. Na dole widać też osad, który oczywiście w niczym nam na razie nie przeszkadza.
Przez sitko przelewamy winko do garnka i pozbywamy się owoców. Międzyczasie rozpuszczamy kolejne pół kilo cukru w tym winie. Łącznie mamy już dwa kilogramy cukru.
No i czekamy dalej. Wino idzie na półeczkę, niech sobie wszystko ładnie siądzie i dofermentuje. I będziemy próbować – zobaczymy, czy zlewać wino znad osadu czy dosładzać jeszcze.
Zlewanie wina znad osadu
Mamy fajne dwunastolitrowe wiadereczko, wężyk i bierzemy się za zlewanie wina znad osadu.
Najpierw zlaliśmy wino wygodnie do wiaderka, a następnie przelaliśmy do pięciolitrowej damy i dodatkowo jeszcze litrowej butli. Wina jest więc mało, a szkoda, bo wygląda bardzo obiecująco! Na razie nie jest klarowne, ale ma ładny kolorek. Pachnie mocno malinami – bardzo apetycznie. Wyszło też mocno słodkie. Jeśli chcecie wino wytrawniejsze to musicie dodać trochę mniej cukru. Aktualnie drożdże już zakończyły swoją pracę – wypracowały, ile mogły. Trudno byłoby nam teraz uzyskać wino wytrawne. Lepiej ograniczyć cukier na wcześniejszych etapach. My planowaliśmy wino słodkie, bo uważamy, że malina i truskawka muszą być winami słodkimi!
Winko jest jeszcze świeże, ma dopiero dwa miesiące. Jeszcze dochodzi. Porcję w balonie zamykamy sobie korkiem z rurką fermentacyjną.
Odstawiamy wino malinowe na półkę
Wino jeszcze zrzuci trochę osadu, ale na pewno już niewiele – dużo go nie zostało. I może sobie spokojnie dojrzewać…
To tyle jeśli chodzi o nasze winko. Wszystko już właściwie gotowe. Teraz tylko czas, czas, czas… i cierpliwość. Co się dało, pokazaliśmy. Bierzemy się za inne nastawy! Zaraz w obroty idzie porzeczka i agrest oraz pędy sosny – również do pozlewania.
Rok jest kiepski w owoce więc pewnie macie mało nastawów, ale co zrobić… są na szczęście też wina nie owocowe, które można robić cały rok. Polecamy świetne wino z zielonej herbaty z rodzynkami i żurawiną oraz wino z hibiskusa z rodzynkami – również super. Ewentualnie także ryżowe z ziołami. Jest dużo możliwości!
Do zobaczenia!